Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/22

Ta strona została przepisana.

Już się u jego nie uwieszę łona,
Już nikt łez nędznej nie otrze sierocie;
Od łkań i płaczu padłam snem zmorzona,
Mgły mię objęły, a przedemną w złocie
Jawił się ojciec i w takiej piękności
Jak gdyby wyszedł ze stoku jasności.

XLII.

„Córko, rzekł — spieszę do ojców krainy,
Grono rycerzy do niebieskich progów
Ciśnie się, lepszej skosztować zwierzyny
I słodsze miody pić z bawolich rogów;
Pragną śpiewaka — któryby ich czyny
Przed oblicznością opowiedział Bogów;
Dążę za niemi, bo już cna gromada
Na górnym gmachu do uczty zasiada.

XLIII.

„Nie płacz — ja z liczby żyjących wyjęty
Dłużej nie mogę być ci poradnikiem,
Ale go znajdziesz, gdzie rośnie dąb święty:
On tobie będzie ojcem, przewodnikiem
Do szczęśliwości jakiejś niepojętej,
Której, tym ludzkim nie nazwać językiem.
Spiesz się... w daleką przygotuj się drogę,
Bądź zdrowa... więcej mówić ci nie mogę“...

XLIV.

„Już słońce na świat z kąpieli wstawało,
Gdym się zbudziła — przyszła na myśl droga,