Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/224

Ta strona została przepisana.

«Stójcie! — Bij krzyknął do swej drużyny —
«Już nic nie widzę — noc taka ciemna...
«Dalsza gonitwa całkiem daremna;
«Wszak co najlepsze konie z stadniny
«Mają pod sobą. — Droga szczęśliwa!
«Niech lecą!» — wrzasnął z dzikim uśmiechem;
A step szyderczem powtórzył echem:
«Niech lecą!» — «Jakto? — Bij się odzywa:
«Mam wrócić?... wrócić... i żyć zhańbiony?...
«O nie!... wiatr z dobrej wieje nam strony...
«Puścim za niemi takie pogonie,
«Od których żadne nie ujdą konie. —
«Wy dwaj — jak można ode mnie dalej
«W prawo i w lewo ruszcie, a żywo,
«Macie przy sobie krzemień, krzesiwo...
«Niechaj z was każdy stepy zapali.»


∗                              ∗

Wnet na trzech punktach, stal iskry ciska...
Iskry, w garść suchej trawy ujęte,
Podmuchem wiatru silnie rozdęte,
Trzy, śród przestrzeni, tworzą ogniska,
Co tak pełgają promieńmi mdłemi,
jakby trzy gwiazdy legły na ziemi.
Ogień się rzuca na zeschłe zioła,
Wiatr go rozdyma, miota, roztrąca...
I już się palą trzy wielkie koła,
Jak gdyby z niebios spadły trzy słońca.
Z tych kół ognistych, przez podmuch świeży,
Żar się wylewa w jasnych potokach,