Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/26

Ta strona została przepisana.

„Patrz!... patrz najmilsza!... to mój kraj ojczysty
Widzisz jak piękny, jakie bujne łany;
A tam, tam, gwiazda co śle blask ognisty
To krzyż!... — — nie słucha, lecz wzrok upłakany
Zatapia w puszczę zarosłą jodłami,
Co w szybkim locie ucieka za nami.

LIV.

„Wstrzymaj się... wstrzymaj... daj chwilę... pół chwili,
Niech sobie westchnę, żalem uciśniona,
Wszakże ojczyznę rzucam... któż wie?... czyli... “
Wtem brzękła z gęstwy strzała wyciśniona...
Krzyk przerwał mowę — widzę jak się chyli,
Blednie, — lecącą chwytam w me ramiona,
Tulę do piersi... bo w rozpaczy wierzę
Że z mych ją objęć sam Bóg nie odbierze.

LV.

„Lecz kiedym dostrzegł śmiertelne jej drgania,
To oczy moje gęstym zaszły cieniem;
Zwałem pomocy — choć moje wołania
Tylko się z pustyń łamały milczeniem;
Bóg myśl mi zesłał — że blizkim skonania
Chrzest święty, wraca zdrowie ze zbawieniem;
Więc pędzę konia, w bok ostrogi wkładam,
I jako piorun na dolinę spadam.

LVI.

„Staję, gdzie Ossa rwie wybrzeża swoje...[1]
Tamując ręką krew co z rany bucha,

  1. Ossa, rzeka poniżej Grudziądza do Wisły wpadająca, odgraniczała kiedyś Prusy i Mazowsze.