Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/271

Ta strona została przepisana.

jest!... masz słuszność. Czuję, że zemsta powinna być największą słodyczą. Przestaję na tem, i jeżeli czemkolwiek sobie zobowiązałem ciebie, królowo, pozwól mi upoić duszę tą słodyczą; więcej nie żądam niczego od ciebie.
— Chętnie, — odparła Guil-nazar ze zmyśloną obojętnością, w której się przymus przebijał. — Weź klacz swoją i jedź w stepy, tam napoisz duszę tą słodyczą, a kiedy powtórnie zażądasz gościem być moim, powracaj w rozwaliny Tedmoru i staraj się zasnąć na tem miejscu, na którem się teraz przebudzisz.
Z temi słowy zniknęły z oczu młodzieńca czarowne pałace, i ujrzał się siedzącym na długim ociosanym kamieniu, który silnym palcem czasu był zrzucony z wierzchołka kolumn nawpół rozwalonej świątyni. Przy nim stała wierna Balka i nowa włócznia zatknięta w ziemię, dar tajemniczej władczyni Tedmoru i talizman przyszłych jego zwycięstw. Tarcza i szabla w tem samem miejscu leżały, gdzie je z rana był zostawił. Pałający młodzieniec schwycił oręż, dosiadł konia i puścił się w pustynie. Świst tylko sypiących iskry krzemieni i wysoki słup pyłu, jak dym z zapalonego stosu suchego ciernia, długo wskazywały kierunek jego drogi.
Już nieraz gorące i zimne wichry nad Szamską przewiały pustynią, i nieraz wiosenne gwiazdy z dziennych i nocnych obłoków obfitość wód na nią wylały, a jeszcze piaski Tedmoru ni razu śladem końskich kopyt nie były ruszone, i nikt