Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/284

Ta strona została przepisana.

jest kwiecie i oddycha ciemno-ponsowem wonnem szczęściem róży, rozkwitającej pod promieniami wschodzącego słońca. Lecz wiem, czem kończą się nasze słodycze, i ty sama uprzedziłaś mnie o nieodmiennych tej skutkach, którą tak silnie uczuwam. Lękam się trucizny, zostającej na dnie serca po jej ulotnieniu; boję się nowych cierpień duszy więcej, niż głodnej śmierci; więc błagam cię, wygaś życie moje ostatnią kroplą tej słodyczy, skoro ujrzysz, że już gorycz zaczyna się w niej przebijać. Przysięgnij, że spełnisz moje żądanie...
Peri rzuciła mu się na szyję, namiętnie zlepiła usta swoje z jego ustami, i po długiem, długiem o wymownem milczeniu, odrywając je z boleścią, drżącym, stłumionym łzami głosem wyrzekła: „Przysięgam.“

.................................

Jeszcze ubiegły lata. Antar leży na miękkiej i wonnej pościeli, obok prześlicznej Peri, i trzyma jej rękę w swej dłoni, lecz zdaje się tęsknić; usta jego milczą, oczy milczą także, myśl nawet zdaje się błądzić w pustyni. Wierna Peri spogląda na niego z boleścią, smutkiem i miłością, a pełne ognia promienie jej oczu nie rozgrzewają już duszy Antara. Dwie pełne łzy roni i namiętnie oplata go swemi rękoma. On, jakby gwałtownem krwi uderzeniem, ze snu przebudzony, rzuca się w jej objęcia i rumieni się na samą myśl obojętności. Jej ogień silną iskrą przeleciał w serce jego.