Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/337

Ta strona została przepisana.
Żyd.

Jakaś żebraczka — zdaje się, że z miasta,
Przyszła tu dzisiaj, zziębła, źle odziana,
Z dzieckiem na ręku — i siedzi od rana.
Kto jest? skąd idzie? nikt się nie dopyta,
Bo nie ma związku w jej gadaniu całem;
Ale że przytem cicha, pracowita,
To jej się ogrzać i posilić dałem.
A że się teraz nie w porę odzywa —
Wraz ją wypędzę...

(posuwa się ku Justysi)
Starosta (wstrzymując go)

Zostaw ją — niech śpiewa,
Przy miodzie, piosnce i dziewczynie,
Czas może weselej upłynie.

Justysia (śpiewa)

Był piękny Maj,
Zielone drzew pączki pękały;
I ptaszki w gałązkach śpiewały;
Oj dudko!... skocznego mi graj!
Szalonym wirem pędzi wiek młody
W świat uciech, pustot, przygody.

Chór myśliwych.

Hejże! w górę czasze!
Wszak to zdrowie nasze!
Bodaj się święcił wiek młody,
Wiek uciech, szczęścia, swobody!

(piją)