Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/35

Ta strona została przepisana.

Starzy dworzanie, co jeszcze służyli
Ojcu książęcia, mocno się dziwili
Zkąd taki młody miał zasług tak wiele?
Gdzie był?... co zdziałał?... i za co w tej chwili
Odbywa próbę, czuwaniem w kościele?...
A jutro, jak chcą rycerskie zakony
Weźmie z rąk księcia swój miecz poświęcony?
Ten przedmiot, długim rozmowom dał treści,
Z ust do ust wątek przechodzi powieści,
Śród ciągłych zwrotów, wykrzyków, odskoków,
Rubasznych żartów sypiących się z boków,
I przerywany, takim głośnym śmiechem,
Że mury zamku trzęsły się pod echem.

IV.

„Książę, wiadomo, że kochał się w łowach;
Raz, kiedy ptastwo w sokoły polował,
Sokół, którego nad wszystkie miłował,
Jakimciś trafem zginął mu w parowach.
Gniewa się książę... a straszny gniew pana;
Świszczą, wołają smutni sokolnicy,
I z siół poblizkich gromada zebrana
Szuka, lecz próżno, — w całej okolicy
Płaczą kmiotkowie, wiedzą, że nie minie
Ciężka ich pomsta, skoro sokół zginie;
Bo jeśli przyjdzie księciu ptaka stracić,
To żal mu drogo potrzeba opłacić.
Gdy tak szukają — chłopiec lat dziesięciu
Przybiegł i przyniósł sokoła książęciu