Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/36

Ta strona została przepisana.

Mówiąc: że w blizkim jarze przy strumieniu
Nagle, sam sokół siadł mu na ramieniu.
Rozśmiał się książę — musnął go pod brodę
I rzekł: „Pacholę! jaką chcesz nagrodę?“
Zmieszał się chłopiec — przydworni co stali
Wokoło niego, w ucho mu szeptali:
„Bież — uderz czołem, proś o pańską rękę...
„Proś, niech ci pieniądz rzuci na sukienkę“...
Lecz chłopiec, bawiąc się z sokołem pierzem
Rzekł: — „Daj mi konia, abym był rycerzem.“
„Cha! cha! cha! — krzykną przydworniznać zucha.“
A drudzy mrucząc — „O! jabym kmieciucha
„Osmagać kazał za ten język płochy.
„Patrzcie go, chamu nie chce się do sochy!
Książę przez groźne wokoło spojrzenie
Zamknął im usta, i — przerwał milczenie:
„Zaprawdę chłopiec nie od rzeczy prawi!...
„Gdzie masz rodziców?“ — „Jam sierota panie.“
— „Bóg o sierotach kazał mieć staranie,
„I bez opieki ciebie nie zostawi;
„Piotrze z Gulczewa, wziąć na dwór pacholę
„I niech ma pieczą o moim sokole“...
Kazał... spełniono... — Cały dwór się dziwi,
Lecz któż się woli żelaznej sprzeciwi?
Chłopiec w usługach rósł, mężniał u dworu:
Ujeżdżał konie, oręża się imał,
W sztuce szermierskiej innym przodek trzymał
I do dworskiego nawykał poloru.
Książę go wielce upodobał sobie,
I zrobił giermkiem przy swojej osobie.