Ta strona została przepisana.
Ciebie, w otchłanie wciągnę gorejące,
A pierw, w twych oczach, to niemowlę lube
Głową o kamień roztrącę.
(podnosi dziecię, jakby chciał zamiar wykonać i rzucic je o ziemię. Ogólne przerażenie)
Justysia.
klękając przed Twardowskim, z przerażeniem)
Nie! — nie! — weź, zabierz, niech ja wprzód ginę!
(błagając)
A ocal biedną dziecinę.
(wyciągając ręce do dziecka)
Dziecino droga,
Zbaw ojca, zbaw!
Za nim się wstaw
Do Boga.
(powraca na dawne miejsce z głową spuszczoną, siada i kołysze pustą kołyskę)
Szatan.
Pfe, mistrzu, tak się żartować nie godzi,
Alboś ty niańką, która dzieci wodzi?
Gdzież dobra wiara, fundament umowy?
Co do mnie — wszystko dopełniłem wiernie.
Sam wiesz, przez jakie musiałem przejść ciernie,
Aby najdzikszym pomysłom twej głowy
Zadość uczynić, — więc w prawie mem stoję,
Gdy się chcę także upomnieć o swoje.
Gdybym ci pozwem wydał rok zawity[1],
To przed cygańskim nawet trybunałem
- ↑ Rok zawity, był to termin stały wyznaczony przed sądem, w sprawach Statutem Litewskim, Rozdziałem IV, art. 42 przewidzianych; a jeśliby która strona za wołaniem Woźnego, bez przyczyn prawnych nie stanęła, to w rzeczy na pozwie napisanej, upada i wiecznie ją traci.