Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/376

Ta strona została przepisana.
Twardowski.

Rzućmy dysputę — widzę że nie łatwa
Z tobą szermierka, — bo jesteś mistrz słowa
Zręczny, subtelny... a twa dziwna mowa,
Tak me pojęcia burzy i tak gmatwa,
Że w obec twego rozumu potęgi,
Z pokorą wyznać muszę — żem zwalczony.
Tylkoż mi powiedz, z jakiej czerpiesz księgi,
Tak silne argumenta?

Szatan (śmiejąc się)

Oj! uczony!
Ty widzisz tylko swe grube foliały,
Gdzie myśl spróchniała w pergaminu karcie;
Chcesz mojej rady? — to wszystkie szpargały
Spal — lub je molom zostaw na pożarcie.

Twardowski (oburzony)

Co?... księgi spalić?... księgi, te filary,
Na których wiedzy kopuła się wspiera!...

Szatan.

Kruche to wspory, gdy w kopule szpary,
Przez które głupstwo zbutwiałe wyziera.
Wy, w koło siebie z ksiąg dźwignąwszy mury,
W krętych manowców zeszliście krainę,
A myśl spowiwszy w formuł plątaninę
Pragniecie posiąść tajniki natury,
Zamiast naturze przypatrzyć się z bliska,
I na uczynku badać jej zjawiska.
Raz myślą sięgnij po za ten krąg ciasny,
Spojrzyj wokoło okiem duszy własnej,
A dojrzysz wszędzie rojące się życie;
I to jest księga — której jedna karta
Nad stosy książnic waszych więcej warta,
Bo w niej zamknięta jest mądrość — użycie.