Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/40

Ta strona została przepisana.

Rzekłbyś — że promień zabłąkany wiosny
Ozłocił jesień — że powój miłosny
Różowym wiankiem owinął dąb stary.
Giermek ją ujrzał — dość mu było razu
Spojrzeć na piękność, by zginąć w jej oku,
I cudownego odbicie obrazu,
Z całą grą życia, blasków i uroku,
Złożyć w swem sercu, wiecznie w niem piastować
I jako świętość od skazy zachować.
Bo mógłże, nawet myślą ośmieloną,
On, co z nędznego wiódł swój ród poddaństwa
Wznieść się aż do tej — która była żoną
Władcy — takiego rozległego państwa?

VIII.

Giermek się modlił gorąco i szczerze.
Mówił Ojcze nasz, i Zdrowaś i Wierzę,
Lecz przędzę ducha nić świecka splątała;
Młodości! bystry lot twych wyobrażeń!
Modlitwa jeszcze na ustach mu drżała,
Myśli bujały po krainie marzeń.
„Jakaż noc długa... jak nudno czekać...
Zda się umyślnie chwile przewlekać —
Cóżbym dał za to, gdyby już... gdyby
Biały poranek spojrzał przez szyby;
O! pożądane pośpieszaj słońce!...
Zniosęż tę radość?... gdy dzwon uderzy,
Naród tłumami w kościół przybieży;
Tyle dam... tyle książąt, rycerzy...
Na mnie się zwróci oczu tysiące...