Strona:PL Zieliński Gustaw - Poezye, tom II.pdf/55

Ta strona została przepisana.

Giermek się zachwiał, bo tyle ponętnych
Blasków rozkoszy w jego myśli padło,
Że w nich odbite, jak tęczy widziadło
Grało urokiem wszystkich farb namiętnych.
Obrazy — których nigdy w swem marzeniu
Odtworzyć nie śmiał — teraz śmiało goni;
Czuje... jak wsparta na jego ramieniu
Oddaje uścisk jego twardej dłoni;
Z jej ustek chwyta najczulsze imiona
Jakiemi miłość przemawia... a ona,
Ta śliczna postać, drży w jego objęciu...
Jeszcze krok jeden — raj, niebo posiędzie...
Krok tylko — z ludzi najszczęśliwszym będzie.
Wtem — niby ciemna przez myśli zasłona
Migła mu pamięć, co winien był księciu;
Pierzchły obrazy... jak gromem rażony,
Już w samym progu stanął niewzruszony.
„Giermku!... co tobie?... co tak martwo stoisz?
„Słaby człowiecze!... i czegóż się boisz?“...
„Pani!“ pierś mając od żalu wezbraną
Ledwie mógł mówić — i zgiąwszy kolano:
— „Pani! przysięgam w tej świątyni Boga,
„Że w sercu mojem nie postała trwoga;
„Doświadcz, niech jutro w szrankach stu rycerzy
„Co najdzielniejszych wystąpi, uderzy
„Na mnie jednego, ja dotrwam im kroku,
„I na sto śmierci chętnie się narażę,
„Za jednę tylko, jednę łzę w twem oku...
„Mogę zapomnieć co powinność każe,
„Zdeptać cześć, sławę i wszystko dla ciebie,