By go na pokusy nie dawał szatańskie;
I cicho tak było, jak w grobach zawartych,
I światło nań biło, jak z niebios otwartych,
A w świetle niebiańskiem, w obłoczkach z purpury,
Szły z pieśnią, aniołków uskrzydlone chóry,
Bo głos nie tej ziemi grzmiał z głębi ołtarza;
Echo go w sklepieniach i w duszy powtarza:
Kto żądze pokona — pokusy przełamie,
Ten, na bój z żywotem ukrzepił swe ramię,
Ten, choć się namiętność na niego oburzy,
I czoło jej stawi, i oka nie zmruży.
Idź — wolen obawy,
Nie cofaj się wstecz;
Wszak tobie do sprawy
W dłoń — składam mój miecz.
Kto na strach nie zadrży — kto węża łeb skruszy,
Ten na bój z słabością dał silny hart duszy,
Ten, jako baranek na krwawą ofiarę,
Zdolny się poświęcić za bliźnich, za wiarę.
Przyoblecz pokorę
I barki twe zniż,
Bo ciebie wybiorę
Wziąć — i nieść mój krzyż.[1]
- ↑ Nie kładę tu objaśnień, bo historya o księżnie mazowieckiej, z której wziąłem myśl do niniejszego epizodu, aż nadto dobrze czytelnikom polskim jest znajoma. (Przyp. Aut.)