Strona:PL Zieliński Znaczenie Wilamowitza.pdf/6

Ta strona została uwierzytelniona.

pamiętnikach nawet (Erinnerungen str. 122) opowiada bardzo dobrodusznie, jak raz podczas wojny niemiecko-francuskiej w r. 1871 dla jakiegoś zresztą niewinnego fortelu skutecznie udawał Polaka. Niedość tego: urodził się — w przełomowym roku 1848, aby to w nawiasie dodać — w Poznańskiem, na Kujawach, w majątku swoich rodziców, który on z niemiecka nazywa Markowitz, i tam, śród Polaków, spędził swoje lata dziecinne. Opisuje je bardzo dokładnie w pierwszych rozdziałach wymienionych przed chwilą swoich pamiętników, które też — zapewne wskutek tego — wzbudziły w swoim czasie zainteresowanie naszej prasy. Kujawiakiem też — Cuiavus — nazywa on siebie w swojej dysertacji doktorskiej ku niemałemu zdziwieniu swych czytelników-Niemców. Nie należy wszelako przeceniać znaczenia tego faktu: był on pomimo wszystko nietylko Prusakiem, i to fanatycznym, ale i Niemcem, uważał kolonizację Poznańskiego przez Niemców za rzecz nietylko słuszną, ale i zbawienną dla samych Poznańczyków, a sympatje jego rodaków dla naszych powstańców listopadowych za „zarówno bezmyślne, jak i szkodliwe” (str. 24). Kto chce, może też postawić pytanie, dlaczego on, który w głębokiej starości nauczył się języka norweskiego, żeby czytać w oryginale romans Zygrydy Undset, nie zaszczycił swoją uwagą języka swego najbliższego otoczenia, chociażby celem przeczytania w oryginale „Chłopów” Reymonta, które przecie sam uważa za „piękne” (str. 33). Słuszniej jednak będzie mojem zdaniem, biorąc pod uwagę jego bądź co bądź niemiecką narodowość oraz zaostrzenie stosunków między Niemcami i Polakami w Poznańskiem, datujące się właśnie od roku jego urodzenia — uznać to, że nie był on wrogiem naszego narodu, że zwalczał nietolerancję swoich ziomków-hakatystów, że wymagał obowiązkowości języka polskiego jako przedmiotu nauczania w średnich i niższych szkołach poznańskich, że marzył o pokojowem współżyciu Polaków i Niemców pod jednoczącem berłem Hohenzollern’ów w Prusiech.
Wobec wszystkiego tego nie będę się dziwił, jeżeli znajdą się ochotnicy do napisania dzieła „o polskiem dziedzictwie w umysłowości Wilamowitza”, równoległego do tego, które już mamy o jego współzawodniku, innym wybitnym filologu niemieckim o nazwisku polskiem, Fryderyku Nietzschem. Współzawodniku, tak jest; a ponieważ uważam to współzawodnictwo za fakt wysoce znamienny nietylko dla rozwoju umysłowego obu bohaterów, ale i dla losów naszej nauki i jej stosunku do społeczeństwa, to od niego właśnie pragnąłbym zacząć.

II.

Po spędzeniu, jak już zaznaczyłem, lat dziecinnych w Markowicach, czternastoletni chłopiec został oddany do samotnej, w pięknem wiejskiem otoczeniu szkoły Pforte na brzegu Saali. Było to gimnazjum o wyższym poziomie, t. zw. Gelehrtenschule; obok humanistyki górowała matematyka.