Strona:PL Zieliński Znaczenie Wilamowitza.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.

nić wartości Nietzschego i jego czarującej książki. Ten ostatni wyprowadzał tragedję z ducha muzyki, to znaczy z dziedziny dla Wilamowitza szczelnie zamkniętej; niedziw, że jego teorja wydała się jego młodszemu koledze zupełnym nonsensem. Nazwałem wyżej Wilamowitza naturą wysoce plastyczną; nawiązując do terminologji, w innem dziele przeze mnie użytej (Z niwy ojczystej str. 75 i nast.), mogę nazwać Nietzschego naturą niemniej wysoce „meliczną”. Czy to znaczy, że musieli oni koniecznie być wrogami? Czy nie znaczy raczej, że, dopełniając się nawzajem, powinni byli zostać przyjaciółmi? Ta ostatnia droga, chciałbym to podkreślić jak najmocniej, jest wskazana dla ich następców, jest wskazana dla dalszego rozwoju naszej nauki filologicznej: Nietzsche i Wilamowitz powinni zostać obaj jej Dioskurami, w tem tkwi rękojmia jej potęgi w przyszłości. Ale narazie przyjaźni nie było; czasami za życia obu lżejsze istoty skrzydlate w swej beztrosce przelatywały od jednego brzegu do drugiego raczej jako symbol pokoju w przyszłości: „A ludzie? Ludzi rozdzieliły boje!”
W tych bojach jednak zaczepiającą stroną był młodszy; niezupełnie coprawda z własnej inicjatywy, a jednak chętnie napisał przeciwko autorowi „Narodzin tragedji” broszurkę pod zjadliwym tytułem „Zukunftsphilologie” — z oczywistą aluzją do „muzyki przyszłości” jego bożyszcza Wagnera — w której mu zarzucał poczęści rzeczywiste, poczęści rzekome błędy, nie przenikając jednak do sedna sprawy, o którem oczywiście nic nie miał do powiedzenia. Odpowiedział mu nie sam napadnięty, lecz jego przyjaciel Erwin Rohde w replice pod jeszcze zjadliwszym tytułem „Afterphilologie” — i, należy wyznać, w tonie jeszcze bardziej grubjańskim. Ten ton poniekąd usprawiedliwił napisanie przez Wilamowitza dupliki pod tym samym tytułem, co i pierwsza broszura; na tem spór się zakończył, zostawiając po sobie wzajemną, długotrwałą niechęć. Sam napadnięty, jak przed chwilą zaznaczyłem, we własnej obronie nie wystąpił; ale z jego korespondencji, wydanej po jego śmierci, widać, jak boleśnie on odczuł ten cios. „Czemu”, czytamy w niej, „musiał to być właśnie Wilamowitz!”

III.

Duplika, o której mowa, była napisana przez autora już podczas jego pobytu we Włoszech, dokąd się udał jesienią r. 1872 na dwa lata, włączając dwumiesięczną podróż po Grecji. Tu dawne pragnienie jego duszy plastycznej zostało nakoniec zaspokojone, ale nietylko w obrębie właściwych sztuk plastycznych z malarstwem i architekturą włącznie: przy każdej sposobności starał się niestrudzony wędrowiec uświadamiać sobie topografję miast, wygląd ważnych dla historji miejscowości i t. d., aby na podstawie swoich wrażeń odtwarzać możliwy przebieg ruchów kolonizacyjnych, wojen i innych zdarzeń historycznych; posiadając zaś zdumiewającą pamięć wzrokową, mógł on później skorzystać z nabytej w taki sposób wiedzy, aby gruntowniej i barw-