Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/364

Ta strona została przepisana.

opasywała go zawsze jeszcze? jak go kochać jeśli się nie kocha tą miłością drugą, tem uczuciem każdej chwili, zachwytem dla niego, poświęceniem bezustannem, ofiarą z siebie? W głębi przyczajona rwała się w niej do życia dawna nienasycona miłość, pozostała tem samem ciałem namiętnem, zmysłowem, o wydatnych wargach i rozwiniętej, upornej szczęce. I była w tem dla niej smutna pociecha kiedy po tajonych zmartwieniach nocy, mogła przez ciąg dnia być już tylko matką do wieczora, kosztować ostatniej słodyczy w własnej dla niego dobroci; w szczęściu, którem starała się go otoczyć pośród tego ich życia popsutego już teraz.
Jeden tylko mały Jakubek cierpiał na tem niewłaściwem umieszczeniu macierzyńskiego uczucia. Zaniedbywała go coraz to więcej, dla niego bowiem nie przemówiło jej ciało a macierzyństwo zbudziło się w niej przez miłość jedynie. Dzieckiem jej stawał się człowiek uwielbiany, pożądany; a tamta druga, biedna istota, pozostawała dla niej tylko świadectwem wielkiej ich niegdyś miłości. W miarę jak wiedziała, że wzrastał i coraz mniej wymaga starań, z dziwnem okrucieństwem i bezwzględnością poczęła go poświęcać dla ojca, dla tego tylko, że takiem było jej mniemanie. U stołu dawała mu tylko gorsze kawałki, pierwsze brał ojciec; najlepsze miejsce przed piecem nie było dla jego maleńkiego krzesełka; ilekroć doznała obawy jakiegoś wypadku,