Strona:PL Zola - Dzieło.djvu/383

Ta strona została przepisana.

Ten obraz — wszakże już cierpiała z jego powodu, bo tam na moście, zapomniał o niej, jak gdyby przestała istnieć już dla niego i od dnia wczorajszego czuła, że się coraz to więcej od niej oddala, w świat jakiś, do którego ona wzbić się nie mogła. Ale pozwoliła mu się pocieszyć i zamienili z sobą jeden z dawnych pocałunków zanim powstali od stołu, idąc na spoczynek.
Mały Jakubek nie słyszał nic. Zdrętwiały nieruchomością usnął był właśnie z twarzyczką opartą na książce z obrazkami i głowa jego zbyt duża, głowa dziecka niezdolnego, tak ciężka czasami, że aż uginała mu szyję, raziła swą bladością pod światłem lampy. Kiedy go matka kładła, nie otworzył nawet oczów.
W tym to dopiero czasie Klaudyuszowi przyszło na myśl ożenić się z Krystyną. Ulegając radom Sandoza, którego dziwiła taka bezpotrzebna nieformalność, był on posłusznym przedewszystkiem pewnemu uczuciu litości, jakiejś potrzebie okazania się dobrym dla niej i okupienia swoich względem niej win. Od niejakiego czasu widział ją tak smutną zawsze, tak niespokojną o przyszłość, że nie wiedział jakąby rozweselić ją radością. On sam stawał się cierpkim, popadał w dawne swe wybuchy gniewu, tak bywał brutalnym czasami, że traktował ją jak służącę, której wypowiada się służbę. Bezwątpienia, będąc jego żoną, mniej cierpieć będzie z powodu tej jego szorstkości, będzie się czuła swobodniejszą,