Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1019

Ta strona została skorygowana.

siewami zimy. Wielka boleść ścisnęła serce Mateusza i Marjanny, jak tylko pojęli o jaki to odjazd chodzi. Na ten raz nie było to tylko pisklę co odlatuje z rodzinnego gniazdka po to, aby sobie własne usłać z kolei na jakiemś sąsiedniem drzewie wspólnego lasu; był to odlot po przez morza na zawsze, wydarcie się z łona rodziny bez nadziei powrotu. Inne dzieci od czasu do czasu jeszcze wciąż oglądać będą, ten żegna się z nimi na zawsze.
Przyzwolenie będzie dla nich tą cząstką okrutnej ofiary, którą każdemu trzeba ponieść w życiu, tą dziesięciną, którą życie zabiera z uczuć, z krwi ludzkiej. Na rzecz zwycięztwa życia wiecznego podboju potrzeba było ofiary tego strzępka ich ciała, tego naddatku licznej rodziny, co wylewał się przez brzegi czary, rozlewał szeroko, rozprzestrzeniał, świat kolonizował. Cóż tu odpowiedzieć, jakże odmówić? Syn, co nie został zaopatrzony, oddalał się — nic nad to logiczniejszego, nic mędrszego.
Zdala, po za granicami ojczyzny, są obszerne kontynenty niezamieszkałe jeszcze a siew, który niosą z sobą powiewy niebios, nie wie co to granice Po za rasami jest ludzkość, rozprzestrzenianie się bez końca, lud jedyny i braterski owych przyszłych czasów, kiedy ziemia cała będzie jednym tylko wielkim grodem prawdy i sprawiedliwości.