Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1085

Ta strona została skorygowana.

Syn jego rozszerzył jeszcze ten gród pracy, nowe budowy zajęły do reszty obszerne place, dochodzące do ulicy de la Fédération i bulwaru Grenelle. A tam w jednym rogu, co wybiega zaostrzonym klinem ku wybrzeżom, widział ten sam pałac z czerwonych cegieł, ujętych w ramę białego kamienia, z którego niegdyś Konstancya była tak dumną, gdzie przyjmowała swoich gości, jak królowa przemysłu, w saloniku o ścianach obitych żółtym jedwabiem.
Ośmiuset robotników pracowało tutaj, ziemia drżała bezustannym łoskotem, fabryka stała się jedną z najważniejszych fabryk paryzkich, wychodziły z niej wielkie maszyny rolnicze, potężne pracownice i pomocnice ziemi. I to syna jego los uczynił księciem bezspornym tego zakątka przemysłowego i jego synowa przyjmuje dziś gości w tym samym saloniku o ścianach z żółtego jedwabiu, z trojgiem dzielnych jego wnucząt! Potem, kiedy Mateusz rozrzewniony przypatrywał się na prawo pawilonowi, który zajmował niegdyś z Maryanną, gdzie jego Gerwazy po raz pierwszy ujrzał światło dzienne, przechodzący tamtędy stary robotnik skłonił się przed nim i pozdrowił;
— Dzień dobry, panie Froment.
Poznał Wiktora Moineaud, dziś już liczącego lat pięćdziesiąt pięć, bardziej postarzałego i bardziej zrujnowanego pracą niż jego ojciec niegdyś, kiedy matka Moineaud przychodziła odda-