Strona:PL Zola - Płodność.djvu/1095

Ta strona została skorygowana.

cie kobieta, tylko że zbyt usłużna... Musiałeś pan zauważyć proces jej w dziennikach, skazano ją na więzienie razem z lekarzem Saraille za sprawy, doprawdy niezbyt czyste, których się dopuszczali razem.
La Rouche! Saraille! Tak, z pewnością, Mateusz czytał przebieg procesu tych dwojga złoczyńców społecznych. I jakież znowu echa te dwa nazwiska budziły w jego pamięci, wraz z niemi stawały przed nim dwa inne widma przeszłości: widmo Waleryi Morange! Reginy Morange! W dziedzińcu fabryki już przesunęła się była przed jego myślą niewyraźna wizja Morange’a, owego akuratnego rachmistrza, nieśmiałego i uczuciowego, którego wicher nieszczęścia i obłąkania uniósł w krainę ciemności. Nagle, pojawiał się tutaj znów przed nim ten cień błąkający się, ta ofiara całej bezrozumnej ambicji, całego rozpasanego życia pewnej epoki, biedna istota, pozbawiona samoistności, tak strasznie ukarana za zbrodnie innych, że zapewne dotąd jeszcze nie może biedak zasnąć spokojnie w grobie, w który rzucił się okrwawiony, z połamanemi członkami.
A tuż za nim, w tym korowodzie wspomnień, Mateusz ujrzał widmo Serafiny, z twarzą wykrzywioną dziką boleścią żądzy bezpłodnej; niemogącej dla siebie zdobyć zaspokojenia i wstępującej w szranki śmierci.
— Ale przepraszam pana, panie Froment, żem