Strona:PL Zola - Płodność.djvu/139

Ta strona została skorygowana.

im było wspólnie patrzeć na gwiazpy, na wodę, lasy i pola.
— Ach, jakże piękną jest noc dzisiejsza! — szepnął zachwycony. — Jakże miło i dobrze jest być razem, by to podziwiać!
Przez chwilę milczeli, pogrążeni w zachwycie, a także radzi, że słyszą swe serca, bijące tuż przy sobie. Następnie zaczął jej opowiadać bieg dnia dzisiejszego. Zadawała mu pytania, on odpowiadał, zadowolony, że tym sposobem unika kłamstwa.
— Nie, kuzynowie Beauchêne nie przyjadą w niedzielę... mają jakieś przeszkody... wyjazd na lato... Wiesz, że Konstancya nigdy nas bardzo nie lubiła. Ich Maurycy nie domaga na nogi, więc zawezwali doktora Boutan i znów poruszono kwestyę licznego potomstwa,.. Potem ci to opowiem szczegółowo. Ale małżonkowie Morange wybierają się nas odwiedzić... Nie możesz sobie wyobrazić, z jaką radością popisywali się przedemną swojem nowem mieszkaniem... Ale jestem o nich trochę zaniepokojony... zbyt żarliwie pragną dojść do majątku, więc gotowi się dopuścić jakiego głupstwa... Ach, ale nie powiedziałem ci, że byłem u naszego właściciela. Zgodził się, ale po wielkiem ociąganiu, na całkowitą przeróbkę dachu. Jakże wszystko jest dziwne; w urządzeniu życia tych państwa Siguin! Wyszedłem od nich oszałomiony, ale opowiem ci to potem, wraz z innemi sprawami.