Strona:PL Zola - Płodność.djvu/179

Ta strona została skorygowana.

dawnemu, wszędzie bywając i pokazując się a kłócąc się na cztery oczy. Obecnie pani Séguin silnie zaniemogła i całe dnie spędzała na kanapie, podczas gdy on bynajmniej się o nią nie troszcząc, hulał jak za kawalerskich czasów.
— Pójdziemy do nich we czwartek — mówiła Maryanna. — Pani Séguin tak usilnie o to prosiła, że nie można jej było odmówić. Przypuszczam, że chce mnie zobaczyć, by się dowiedzieć, jakich sposobów używam, by czerstwo trzymać się na nogach, aż do chwili rozwiązania.
Boutan uśmiechnął się i rzekł zabawiony:
— Obie panie jesteście w tym samym okresie... obie spodziewacie się rozwiązania około pierwszego marca. Zatem we czwartek, proszę, umówcie się co do dnia, bo nie będę mógł być równocześnie przy jednej i przy drugiej.
— Kuzynka Konstancya jest także pana klientką a może i ona się szykuje być trzecią?... — spytała żartobliwie Maryanna.
— O. nie! Pani Beauchêne przy każdej sposobności powtarza, że złożyła przysięgę być matką jedynego syna i nie kryje się, że czyni co trzeba, by Maurycy nigdy nie miał brata, albo siostry. Ma ona swoje sposoby i umie się pilnować... Życzę jej, aby nigdy tego nie potrzebowała żałować.
Doktór wstał, by się pożegnać. Dzieci, na które chwilowo nie zważano, coś pomiędzy sobą szepnęły i równocześnie wstawszy od stołu, rzu-