Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

na w imię Ewangelii, niedostatecznym jest środkiem; osiemnaście wieków doświadczenia, wykazało jej bezsilność.
Myśli te wirowały w głowie Piotra, podczas gdy wychyliwszy kielich i rozłamawszy hostyę, przykląkł przed ołtarzem, oparłszy ramiona na świętym stole. Rozpacz wzmagała się w jego sercu. Zatem trzecią chce przedsiębrać próbę?... Chce zwalczyć jałmużnę sprawiedliwością?... Znów nowe przyspasabia męczarnie dla znękanego swego serca i nigdy nieabdykującego ze swych praw rozumu! Gdzież rozpocznie swą działalność, czy w tym olbrzymim Paryżu przepełnionym nieznanemi mu tajemnicami?... Lecz Piotr wahał się jeszcze z wyrzeczeniem się dla tłumu wszystkiego co boskie. Czemże zastąpić odrzucone baśnie?... Czem zaspokoić pragnienie cudowności?... Pomijał umysły wyższe, zadawalające się tem, co wiedza dać może a zwrócony myślą ku najnędzniejszym, pytał, czem możnaby ukoić ich cierpienia, czem nasycyć potrzebę ich marzeń?... A z sobą cóż teraz pocznie, doszedłszy do przekonania o bankructwie jałmużny?... On który od lat trzech tylko jałmużną się zajmował, wyobraziwszy sobie, że w ten sposób staje się pożytecznym dla innych, iluzya ta była mu dotychczas jedynem pocieszeniem. Cóż pocznie?... Ziemia osunęła się pod nogami Piotra i słyszał tylko przeciągły krzyk całego ludu, domagającego się sprawiedliwości. Milczący, okiełznany dotąd, lud przema-