Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/260

Ta strona została uwierzytelniona.

analizach lub w zakładach przemysłowych. Z ulicy Monsieur-le-Prince przenieśli się wszyscy troje na Montmartre, gdzie na szczycie wzgórza, Wilhelm wynajął niewielki, lecz oddzielny dworek z ogrodem za osiemset franków rocznie. Pani Leroi uważała za właściwe pozostać przy córce i przy zięciu, by oczekiwać, jak mówiła, wnuków, zapowiedziawszy iż pragnie wyłącznie się poświęcić ich wychowaniu. I co dwa lata przybywał wnuk po wnuku. Najstarszemu z trzech zdrowych i tęgich chłopców — dali rodzice imię Tomasz, następnemu Franciszek a ostatniemu Antoni. Pani Leroi pielęgnowała ich z całą możliwą troskliwością a nazywana przez nich babką, stała się babką całego domu, i już jej nikt innego nie dawał odtąd miana. Szczęśliwa szczęściem swych dzieci, kochana przez nich i szanowana, była dla nich mądrością i dobrocią, tą która nad wszystkiem czuwała, która daje początek wszystkiemu, jej się we wszystkiem radzono, we wszystkiem słuchano. Panowała nad domem i jego mieszkańcami jak wszechwładna królowa i matka.
Ciche, pracowite, szczęśliwe życie trwało bez żadnej odmiany, w małym dworku Wilhelma, przez całe lat pietnaście. Dochody niewiele się zwiększyły, lecz wystarczały na skromne potrzeby rodziny. Nagle zmarła matka Wilhelma. Odziedziczywszy po niej połowę majątku, Wilhelm kupił dworek, w którym mieszkał od lat kilkunastu