Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

ale żeby pierścień wyjąć, musiał dobyć kindżału i pracować w około palców, szron odskrobać, krew skrzepłą rozetrzeć, skóry szmaty oderwać, a kiedy z palca sama kość została, wtedy pierścień wysunął, rękę odrzucił daleko ze wstrętem, złoto i kamień tarł i gładził, dopóki nie zalśniły po dawnemu, i zbliżywszy się do pani, ujął za dłoń i sam chciał wkładać, ale dłoń go odepchnęła, bardziej jeszcze spojrzenie.
— Dobrze Waszmości grać na cymbałach i kotłach gwoli naszej zabawie, ale Waszmość pamiętaj, kto jesteś, a kto ja.
— Kto jesteś? — zawołał Agaj-Han — myślisz, żeś wdową po dwóch Dymitrach, carową moskiewską, hospodarką ziem i księstw i miast? Nie. Jesteś dla mnie Maryną, piękną nad pięknemi, lwicą, panią pustyń, mej duszy, gładszą od hurys w raju nam obiecanych, urodziwszą nad wszystkie święte greckie i łacińskie, panią moją, wyniosłą i hardą. Takiej mi trzeba.
Ta mowa nie obruszyła wcale Maryny. Spoglądała w oczy mowcy, ni zmieniła się na licu, jedno wita każde jego słowo uśmiechem, jak pani co dozwala paziowi żartować, czując się na władzy jego ukarania.
Twarz Tatara skrzywiła się, i z miękkiej, świeżej, na chropowatą, nadętą się zmienia. On poznał bowiem myśl carowej. Mignęła zawiedziona namiętność w jego oczach, jak błyskawica, kiedy potrójnie się łamie; a ręką szarpiąc futro na haftanie, wydał krzyk, na który zdawało się, że wprzód pęknąć jego piersiom trzeba.
— Wasza uprzejmość i miłość! Hej! lotny mój koń i brzęk moich ostróg i klingi ostrze i strzemion blask i buńczuka powiew i chmura kurzu, w której przelatuję stepy, jako duch i książę ich, lepsze dzisiaj niż ten kadłub mroźny, ten pierścień marny, to imię carskie próżne, to wielkie państwo, co się rozleci jak skóra na ciele po ukąszeniu padalca.