Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/187

Ta strona została przepisana.
Młodzieniec.

Dziwak ze mnie! nie lubię żon! Idźmy dalej! Ja już gdzieś tę postać powietrznianą spotkałem — ale gdzie, gdzie?

Bankier-Książe.

Zapewnie w Rosyi, bo Rosyanka.

Młodzieniec.

Nie bluźń! nie prawda! być nie może!

Bankier-Książe.

Na pewno wiem, że ani Włoszka, ani Niemka, ani Angielka; ze słowiańskiego jest pochodzenia...

Młodzieniec.

Polka być musi!

Bankier-Książe.

A może być — podobno, tak, nawet niezawodnie! Tak, masz racyę pan Hrabia; istotnie przypominam sobie teraz jak mówiono niedawno, że spadło na nią dziedzictwo jakieś w Polsce, ale w tej Polsce, co to Rosyą jest!

Młodzieniec.

Skądżeś więc był sobie Książe wyobraził, że Moskiewka?

Bankier-Książe.

Alboż to nie prawie jedno?

Młodzieniec.

Tak jak Ateizm i Religia jedno! — tak, jak dźwięk twoich sztuk złota, a szczęk Napoleonowej szabli jedno Mości Książe!

Bankier-Książe.

Dla nas Włochów nie ma różnicy — ogólną Rusa nazwą wszystkich północnych mianujemy gości!