Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/217

Ta strona została przepisana.

słów potęgą! Ty pytasz kto oni? Zapomnieni zawsze ci, którzy zapowiadają — pamiętam tylko, dopełniony czyn!

Chór Esseńczyków.

Ojcze nieznany! od obliczności świata, od pychy gnijącej my uciekli do Ciebie!
Bo duch Twój nad przepaścią mórz — a gdzie milczy pustynia, tam mówisz Ty!
Wodą czystych źródeł, plamę grzechu zmywamy ze skroni.
Bogaczy i ubogich między nami nie masz — wszyscy my równi — wszyscy my bracia — wszyscy my, syny Twoje!
Zmiłuj się! jako te brzegi w mroku, tak lud nasz i wszystkie inne, pobladły, zsiniały od brudu i kału.
Ześlij myśl czystą! Niech wnętrznem żarem przepali i zniszczy ciało wszelkie — niech odrzuci je, jak popiołu garść. — Prorokom widny niegdyś Chrystus twój niech zstąpi!

Młodzieniec.

Przyklękli — jednym krzykiem w niebo, wszystkie zadźwięczały harfy!

Aligier.

I ty przyklęknij a patrz!

Młodzieniec.

Nic nie widzę innego — a nawet już ich widma stopiły się z nocą i brzęk strun omdlewa też!

Aligier.

Przyklęknij mówię ci!

Młodzieniec.

Teraz już nie widzę nic — tylko czuję twoją rękę na ramieniu — czemu gnieciesz mnie tak! czy i ty klękasz?