Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T1.djvu/87

Ta strona została przepisana.

wczoraj jeszcze goniec przyleciał i padł z koniem na bruk pałacowego dziedzińca, a dobywając ostatniej siły wyrzekł: — Zbliżają się wrogi twoje, Igorze — i koń i jeździec rozciągnęli się raz jeszcze konając, a potem już leżeli bez ducha.
On byłby dawniej porwał za szablę, zawołał na swoich: — do siodła i zbroi — i poszedł wprost naprzeciw burzy dla spróbowania losu. Dziś równie śmiały — ni go lata ni wczasy nie garbią ku ziemi; ale już nie ufa szczęściu. Dziwne przeczucie każe mu powtarzać po cichu: — ostatnie to chwile panowania mego. — Bo ludzie wyżsi nad gmin natchnieniem duszy lub czynami ramienia bliższe mają spółkowanie z światem duchów i jego poszeptom wierzą głęboko. Zdarza się często, iż takowe przeczucie we śnie się urodzi; czasami we dnie przy blasku słońca, czasami wieczorem wśród tańców i muzyki, nie wiedzieć skąd zleciało, ale to pewna, iż rozgości się w duszy i z niej już się nie oddali, dopóki się wraz z życiem nie rozmdleje w chwili dopełnienia. I w tem przeczuciu jakowaś rozkosz przebywa niepojęta, pełna smętnego powabu; bo nieszczęście jest wielkością człowieka na ziemi; a dusza przywykła do niebezpieczeństw, nie lękając się zaguby, nim nadejdzie, pewna, że jej uniknąć niesposób, to używa uciech życia z podwójnym zapałem, to z uroczystością gotuje się na śmierć, a pośród tych przemian, co godzina, co chwila, siła przeznaczenia mocniej ją krępuje. Nietylko szczególni ludzie, ale całkie ludy w takowy sposób konają czasami.
Spiesz się więc, spiesz Igorze Zarucki nasycić oko wdziękami lubej; naciesz się przepychem i zbytkami wschodu, nie dbaj o to, że za kilka dni może, z owych bogactw i całego królowania twego jedna ci pozostanie żelazna koszulka. Bohatery są posłańcami przeznaczenia, wieszczami, których natchnienie wywraca miasta i wytępia ludy. Od kolebki do grobu siła ich pędzi nieznana, wszechmocna, której ani wrogi się nie