Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T2.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Oddaję wam znak życia wiecznego. — Patrzcie! jak prysł na stopniach ołtarza! Żyjcie podli!

Kilku barbarzyńców.

Stój — słowu naszemu wierni, idziemy za tobą. — Jezus niech nas sądzi potem!

Irydion.

Wołajcie: „Odyn i Grymhilda.“

(Odchodzi z nimi.)
Wiktor.

Módlcie się za Aleksandra Sewera — on będzie Cezarem.



Ulice pomników przy murach Rzymu. — Żołnierze wnoszą rannego Verresa. — W głębi czasem przebiegają uciekający.
Verres.

Twoja pochodnia dwoi mi się i troi przed oczyma. — Czytaj napis, Greku!

Żołnierz (czyta.)

Diis manibus Attilii Verris, bis consulis.

Verres.

Dosyć — złóżcie mnie u stóp pradziada — i mówcie dobra noc, bo choć dzień blizki, nie obaczę słońca!

(Z przeciwnej strony wśród rozwalin pomnika wychodzi Irydion z katakomb — za nim zbrojnych kilku.)
Irydion.

Zorza ta natrząsa się ze mnie udając łunę pożaru. Topory oderwać, oderwać od pasów, Towarzysze!

(Idzie kilka kroków naprzód.)

Co wy za jedni, oparci na grobach?

Verres.

Czy śni się umierającemu, czy słyszę głos Irydiona Greka?