Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Jak martwy padłem na to śmierci łoże!
Wszystko co było — co jest — i co minie —
jednej się dla mnie ściemniło godzinie!
Lecz teraz nagle pobladły ciemności,
I stróż mój Aniół znów ze mną tu gości!
Łzy mi się cisną — dawno nie płakałem —
Dawnom nie marzył i nic nie kochałem.
Daj mi wspominać — daj kochać, Aniele!
Co każden człowiek wziął na wieki w dziele,
O to cię proszę — na chwilę znikomą! —
— Duszę mą własną zostaw mi widomą!


∗                              ∗

O myśli moje! czy wy dotąd wiecie,
Przed zgonem waszym co już dniało w świecie?
Jakiem przeczuciem pierś ludzkości cała,
Gdyście konały — o biedne — już drżała!
Wszak — głos niczyi, a głos brzmiący wszędzie,
Zwiastował ziemi — co na ziemi będzie:
»Ludy przyklękną — króle oniemieją —
Wskrzeszoną wiarą, miłością, nadzieją
Znów się w poczętych ozwie Niepoczęty!
Wieki przyszłości z czarnych mgieł wschodzące
W jednym błękicie roztopi Duch święty.
Każe by jedno świeciło im słońce!
Bo wstanie wreszcie plemion Wybawiciel,
Odojczyznionych ojczyzn przywróciciel,
Wszystkich krzywd ludzkich natchnion z Nieba Mściciel.
Z sprawiedliwością On dzieje zeswata,
Odeń już inne zaczną czuć się lata,
trzecia planety rozemknie się pora —
Odeń już ludzkość na państwa nie chora,
Które dla zysku lub dla marnej chwały
Ciała narodów rozćwiertowywały,
A kładły dusze ich pod grobu głazem —
Na Bożej ziemi, za Bożym rozkazem
Dusze i ciała narodów już razem!“ —