Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/367

Ta strona została przepisana.

mu ostatnie słowa w pamięci, mimowolny dreszcz po nim przeszedł i zbladły mu lica. Ale prędko ukrył to pomięszanie. W tej chwili czerwonawy promień słońca odbił się od wieży domu astrologa.
— Pułkowniku Leslie, widzisz tę wieżę?
— To wieża mego... To wieża — odparł żywo Leslie, — to wieża astrologa.
— Nie wiedziałem, że znasz jej pana — rzekł spokojniejszym głosem Wallenstein.
— Słyszałem niedawno o Adalbercie de Reichstal.
— I imię nawet — a to już zanadto.
— Szczególnym dowiedziałem się sposobem.
— Wyjaw mi go, — to mówiąc, skinął książę Frydlandzki, a dworzanie i Butler go opuścili.
— Wyjaw — powtórzył Wallenstein. — Wątpię, żeby jeszcze pamiętali.
— Żeby jeszcze pamiętali! — krzyknął Leslie z iskrzącemi się od gniewu oczyma. — Jest serce, co pamięta i co za każdą krwi kroplę odda jej strumienie.
— Cóż znaczy ta mowa, pułkowniku? — zawołał książę, porywając Lesliego za rękę i silnie nią wstrząsając. — Obudź się, bo widzę, że znów w szał zwyczajny wpadasz.
— Prawda najjaśniejszy książę, często pamięć nieszczęść mięsza mój umysł. Przebacz tej krótkiej zapomnienia się chwili. O Adalbercie de Reichstal i córce jego słyszałem od tutejszych mieszkańców.
— Więc jeszcze nie zatarła się pamięć jej śmierci, po piętnastu leciech zaburzeń i wojen. Leslie, ty, który jeden możesz zrozumieć moją duszę i objąć moje zamiary, przyszedł czas objawić ci zdarzenie, które goryczą napełniło kilka dni w mojem życiu.
Tu siadł Wallenstein i zaczął opowiadać swoją miłość ku Minnie i jej nieszczęśliwe skutki. Za każdem słowem zmieniała się twarz pułkownika, za wymówieniem imienia Minny drżały mu usta i piekielny ogień żarzył się w oczach. Nie mógł ostać na miejscu,