Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/72

Ta strona została przepisana.

Uznaj że dobrze — i mądrze — i święcie;
Klęknij przed zgodą widomą w zamęcie,
Co sprzęgła razem w okrąg nieskończony
Trumny pogrzebów i życia korony!

A w tem uznaniu schwycisz wieczność całą,
Myśl twą pojednasz z naszej myśli chwałą,
I wtedy będzie darowane tobie,
Żeś wprzód nam bluźnił — płacząc gdzieś na grobie!

Jeden z przytomnych.

Jakkolwiek straszny ten czarny Jegomość,
Zda się rozległą ma rzeczy świadomość.

Drugi.

Mógłby on dużo nam ująć cierpienia
Przez myśl tę nową, co sprawy tor zmienia.

Trzeci.

Kołowrot w głowie — i tamto — i owo —
Lecz czuję wielką odrazę sercową.

Głos umierającego.

Czemu bledniecie — obróćcie się ku mnie —
Bracia, nie patrzcie w posępną twarz jego!
— On duchem wprawdzie — ale duchem złego,
Fałsze więc prawi nadęto i szumnie.

Ach! gdzie mój Anioł — ten siostrzany — biały —
Co miał przyjść po mnie — czemu nie przybywa?
Sam głos twój tylko pieśń zgonu mi śpiewa —
Lecz nie drżę, duchu — boś nędzny, boś mały.

Boś jedną tylko Wszechżycia połową,
Niedopełnienie — wieczna twoja dola!
— Z ust twoich płynie wiecznej śmierci słowo,
Bo wiesz co przymus — a nie wiesz co wola!

Żądza serc wielu może pod mogiłę
Zstąpić jak Anioł — i anielską siłę