Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T3.djvu/77

Ta strona została przepisana.

Ach! teraz wszystkie — te wszystkie obrazy
Walą się na mnie jak grobowe głazy,
Mówcie mi, bracia — spokojne pacierze —
W ostatnich zgonu podrzutach już leżę!
...............
...............

Chór przyjaciół.

Umilkł — już skonał — na grobie mu wieniec
Z cierniów złożymy i napis pod spodem:
„Choć żył na ziemi — nie był z ziemi rodem;
Los jego — rozpacz — a imię — szaleniec!“

Jeden z przytomnych.

Co też za życie tego człeka było!
Ciągle mu tylko w mózgu się roiło!
O nieskończonych błękitu obszarach,
A tu na ziemi o kochanek marach —
I o Ojczyźnie!

Drugi.

To był patryota!

Trzeci.

Nie ma co mówić — lecz to stara cnota!

Czwarty.

Cenię go mocno — ale ganię za to,
Ze nigdy nie był dość arystokratą,
Bo tylko silny pierwiastek takowy
Może kraj podnieść w byt lepszy i nowy.

Piąty.

Cenię go mocno, — lecz nie cierpię za to,
Że nigdy nie był dosyć demokratą,
Bo tylko ostry ten pierwiastek zdoła
Ze zgniłych wyrwać nas przesądów koła. —
Tuszę, że Polskę niechybnie uzdrowi,