Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/15

Ta strona została przepisana.

ale nie dobrze teraz wyrachował swój wpływ na księcia, bo syn Władysława Hermana choć w późniejszych czasach nie jedną skalał się plamą, choć już teraz nie jednę popełnił zbrodnię, zachował jeszcze część szlachetności dzielnych pradziadów i brzydził się zdradą tembardziej, że najgorętsza miłość wymownie mu ją pod najbrzydszym wystawiała światłem.
Mestwin więc zabierał się do podróży. Ostatni raz rzucił wzrokiem na Zbigniewa niewzruszenie stojącego na miejscu, a ten wzrok biegły w sztuce udawania przeszył wyrzutami serce księcia. Ostatnie to pożegnanie przyjaźni choć nieme, zniszczyło gniew w jego duszy, rzucił się i zatrzymał Mestwina.
— Rycerzu — rzekł — jakem cię obraził, tak gotów jestem, jak to każdy czynić powinien, spróbować się z tobą. Może w mojej krwi znajdziesz ulgę poniesionej krzywdzie. Wyznacz miejsce i godzinę, a mój pałasz zetrze się z twoim.
— Książe i panie mój — zawołał Mestwin — dosyć mi na tem, żeś poznał niesprawiedliwość swojego uniesienia. Przebaczam ci z głębi duszy i gotów jestem na twoje rozkazy.
— Więc daj mi radę, ale nie tak szkaradną.
— Milczę, mości książe, nie chcę twojego ponawiać gniewu.
— Słuchaj Mestwinie, powiedz mi kogo mam zabić, a zabiję, wskaż zamek i rzeknij niech będzie spalony, a wnet pochłoną go płomienie. Bo wiem, żeś do mnie przywiązany jak klinga do rękojeści, bo wiem, że radzisz mi dla dobra mego, ale w tym jednym przypadku nie usłucham cię. Stała jest moja wola, jak kamień grobowy leżący pod tym krzyżem. Nie uwiodę Hanny, będzie ona moją żoną, przysięgam na Boga i na krew św. Biskupa. Nie dlatego, żebym jak słabe dziecko lub niewiasta cofał się przed zbrodnią, ale dlatego, że moje serce pierwszy raz kocha, i kocha niebieskim ogniem. Nie chcę piekielną zdradą nisz-