Strona:PL Zygmunt Krasiński - Pisma T4.djvu/38

Ta strona została przepisana.

dodał srogim głosem — że Mieczysław żyje na świecie, bo wkrótce żyć przestanie. Pierwszemu człowiekowi od urodzenia, darował swoje krzywdy Zbigniew za twoją prośbą, boś podobniejsza do anioła niż do ziemianki, ale drugi raz już to się nie powtórzy. Zapomnij o nim, bo ile razy powtórzysz imię, o tyle chwil śmierć jego przyśpieszysz.
— Daruj mu, o Boże — zawołała Hanna — daruj mnie, żem się stała nieszczęść bliźniego przyczyną. Ale nie, nie tak źle sądzę o sercu Zbigniewa, usłucha on głosu i żony i cnoty.
— Nie, zginie Mieczysław. Śmierć jemu i wieczna zguba odparł książe dopóki miecz mi wierny będzie, dopóki ta ręka zdoła udźwignąć oręż lub czarę pełną trucizny, żadnej niema dla niego nadziei.
— Bądź jednak pewny — rzekła nakoniec Hanna — że nigdy nie przestanę wołać na ciebie, nawróć się mój mężu i pokochaj cnotę, bo mi same Nieba ten obowiązek wskazują.
— Dość już na tem, moja luba Hanno — zawołał Zbigniew, przyciskając nadobną żonę do łona.


ROZDZIAŁ IV.
Gdzie ona, mów prędzej, gdzie ona?
Odyniec.

Musimy teraz opuścić Zbigniewa i przenieść nach czytelników do jednej z komnat zamku królewskiego, w której kilka dni później siedział książe Mieczysław z Wszeborem przy stole zastawionym dzbanami i puharami pełnemi węgierskiego wina. Ich twarz oznaczała smutek i znużenie, pochodzące z męczącej wyprawy odbytej w zamiarze szukania we wszystkich okolicach Płocka i Ciechanowa śladów Hanny, ale jak łatwo się domyśleć, nadaremnie.