Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/115

Ta strona została przepisana.

Po tygodniu pacjentka zjawia się zupełnie „wściekła“.
— Głowa ciągle mnie boli i w ogóle mam takie wrażenie, jakby mi ktoś w czaszkę gwoździe wbijał.
Wobec tego kieruję pacjentkę do neurologa i otrzymuję odpowiedź: „Nieurologicznie nic. Stan poklimateryczny“.
— Trochę za wcześnie — myślę sobie — ma stan poklimakteryczny i kieruje chorą do ginekologa, który stwierdza ciążę.
No, nareszcie rozumiem! Chora jest podniecona z powodu ciąży. Nie chce mieć dziecka, ale o tym mi nie mówi, skarżąc się tylko na co raz to inne dolegliwości.
Za miesiąc znów przyszła, ale teraz już uśmiechnięta, mówiąc, że kaszel zginął, że ją już głowa nie boli. Tylko ona rozumie, że lekarzowi to trzeba „wszystko jak na spowiedzi“. Zrobiła sobie skrobankę i jest osłabiona. Istotnie, badanie wykazuje osłabienie mięśnia sercowego, ale leczenie teraz już postępuje raźniej, bo chora nabrała do mnie zaufania. Systematycznie bierze już leki i zastrzyki, a po miesiącu wraca zupełnie do zdrowia. Było to półtora roku temu.
Przed trzeba miesiącami pacjentka znów się w moim gabinecie zjawiła. Bardzo była grzeczna i obeszło się bez krzyków. Żali się:
— Pani doktór, mnie się to wszystko powtórzyło. Znów czuję, że jestem ciężko chora.
Nie pytam już teraz, co ją boli, tylko korzystając ze zdobytego z wielkim trudem zaufania, mówię:
— Miła pani, proszę mi powiedzieć, co panią teraz złego spotkało i czym się pani tak zdenerwowała?
— Tak jest — odpowiada. — Zdenerwowałam się strasznie zbrodnią.
Robi mi się nieprzyjemnie.
— Jaką zbrodnią? — pytam.
— A no przeczytałam w kurierze, jak to zabili szofera i zabrali taksówkę i znów mi się wszystko wraca. Będę teraz chorować, jak przed półtora rokiem.
— Po cóż więc pani czyta brukowe pisma, skoro to panią tak denerwuje?
— Bo nie chcę być jak ten tuman. Wszyscy o tym przecież mówią. Nie mogę być nieinteligentną, więc czytam gazety. A cóż poradzę na to, że jestem taki czuły i wrażliwy człowiek? — odpowiada pacjentka i oczy jej w tej chwili nabierają wyrazu rozmarzenia.
No, i rezultat taki, że Ubezpieczalnia musiała pokrywać koszta pogoni różnych reporterów za sensacją oraz ponosić skutki wrażliwości człowieka, który chciał być inteligentny.