Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/122

Ta strona została przepisana.

i wszystko. Gdy go zapytałam, dlaczego nie zachowuje diety, odpowiedział mi w końcu krótko:
— Poco mi pani dieta. To dobre dla innych. Ja sam sobie gotuję jedzenie i dlatego napewno nie jedzenie mi szkodzi. Komu może zaszkodzić dobry kotlet, jeżeli jest usmażony na świeżym maśle?
Oczywiście trudno mi było polemizować z tego rodzaju argumentami, tym bardziej, że chory święcie wierzył, iż skoro sam sobie przyrządza potrawy, to nie mogą mu one zaszkodzić. Zresztą podobnie jak i on, dwaj inni kucharze pierwszorzędnych restauracji, którzy się u mnie leczyli, chorowali takie na wrzody żołądka i dwunastnicy.
Jakże mają wyglądać żołądki konsumentów tych restauracji, skoro twórcom potraw tak się źle powodzi?


Jedyny środek na ból palca — odjąć nogę.

— Jedyny środek na ból palca to odjąć nogę.
Tak oświadczył mi kiedyś jeden z moich pacjentów. Biedak cierpiał na artretyzm, ale niestety cierpienie to było powikłane z innym, mianowicie neurastenią. Najgorsze nawet cierpienia nieraz mijają nadspodziewanie szybko, o ile chory jest cierpliwy i ma zaufanie do lekarza. Stwarza się wtedy bowiem wspólny front antychorobowy. Chory wierzy, że będzie zdrów, o lekarz czegóż innego może pragnąć, jak nie wyleczenia swego pacjenta. Wyrusza się wtedy wspólnie do ataku, jak na wojnę. Jeżeli przyłączą się do tego dobre warunki mieszkaniowe, dobra pielęgnacja i życzliwość otoczenia, to byleby nie rak, byleby nie ostatnie stadium gruźlicy, wychodzi się zwycięsko ze wspólnego boju.
Mój chory, niestety, nie przejawiał żadnej tendencji do stworzenia wspólnie ze mną takiego frontu antychorobowego. Był stale zły. Wymysłom na Ubezpieczalnię nie było końca. Gdy go badałam, przychodziło mi na myśl, właściwie dlaczego wszyscy chorzy w Warszawie tak okrutnie się do nas odnoszą? I to specjalnie w Warszawie. Gdy tymczasem na prowincji istnieje naprawdę, że tak powiem, rzeczowy stosunek do lekarza i do Ubezpieczalni. Być może, że jest to wynikiem tego, iż na prowincji panuje większa bieda i bezrobocie. Człowiek znajdujący się na dnie nędzy, ocenia lepiej dobrodziejstwo ogólnego ubezpieczenia, aniżeli ten, który nędzy mógł nie spróbował, powodzi mu się jako tako i stać go jeszcze na 5 zł, aby zasięgnąć porady u lekarza „prywatnie“ w lecznicy. Jakże w takich wypadkach nie wymyślać na Ubezpieczalnię. Każdemu malkontentowi, który zaczyna przepisową litanię, przerywam zazwyczaj pytaniem.
— Czy rzeczywiście jest pan tak pokrzywdzony przez Ubezpieczalnię? Jakież to krzywdy pana spotkały? Czy odmówiono pomocy lekarskiej, czy nie wypłacono zasiłku, a może nie zabrano pana do szpitala?
Przeważnie malkontent usłyszawszy to milknie. Ponieważ staram jak mogę, załagodzić złe nastroje swych chorych, wysłuchuję tych wszelkie-