Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

sem sąsiada. Lekarstwa wzięte z Ubezpieczalni sprzedaje się dobremu sąsiadowi po cenach zniżonych.
Po przyjęciu dwudziestu kilku ubezpieczonych przestaję odbierać wrażenia. Wszystko zlewa się w jednostajny szum wchodzących i wychodzących pacjentów. Wierzę w mój instynkt: kiedy wejdzie ubezpieczony na prawdę chory, obudzę się. Automatycznie zadaję pytania i słucham odpowiedzi, i całym wysiłkiem woli uważam tylko na to, żeby nie zapytać mężczyznę, kiedy była ostatnia menstruacja. Ale nie, weszła kobieta. Rozkosznie uśmiechnięta pani W. Zaziębiła się i nie ma swojego czasu. „Na krzesło“ mówię, jak automat. I nagle przytomność wraca, budzi się zmysł wzroku i węchu i coś jak przypływ morza o brzegi uderza o świadomość. To kropla, która przepełniła dzban. Pytam krótko, lecz ścisłe i trafnie: „To pani z taką obes.... d... do badania przychodzi? Umyć się i przyjść jutro“.
Spojrzenie zdetronizowanej bogini i grom oburzenia padają jednocześnie „na tę chorą kasę to tak człowieka traktują“! To samo mówi „Kurjer“ krakowski.
Widocznie prawda.


Jak to doktór prywatny za 3 zł na wszystkim się pozna.

Pan St., to nie byle kto. Kolejarzem jest, swój rozum ma i żaden lekarz Ubezpieczalni mu nie dziwny. Skierowałam go przed trzema tygodniami do szpitala z powodu podrażnienia wyrostka robaczkowego.
Co słychać, pytam, widząc go po powrocie.
„O w tym szpitalu, to wcale człowieka nie leczą. Ino mi leżeć kazali i nic nie jeść, a lików to mi żadnych nie dali“.
Bo się tak leczy na ślepą kiszkę — tłumaczę mu.
Na tę chorą kasę to tak leczą. Ino okład dadzą na brzuch, a herbatką człowieka żywią, żeby z głodu zdechł. A badać to mnie badali codziennie. Tak się nie mogli wyznać, co mi jest. Żebym zapłacił, to by mi od razu powiedzieli, jaka choroba.
Kazali mi jeszcze raz przyjść za dwa miesiące.
„No to proszę się zgłosić po kartkę w oznaczonym czasie“.
„Tyle razy nie będę jeździł i tyle czasy nie będę w szpitalu leżał, jeszcze by mi operację zrobili, bo na tę chorą kasę to wiadomo“. Poszedłem do prywatnego doktora. Zaraz się wyznał na mojej chorobie. Dałem mu 3 zł i od razu powiedział, że jestem „oberwany“. Baba mnie wysmarowała, poprawiła mi wnętrzności i będzie po chorobie“.
Nie potrafię wytłumaczyć St. magicznej potęgi 3 zł. Za 3 zł lekarz musi powiedzieć St. co mu jest, choćby nawet sam nie wiedział. Bo gdyby mu nie powiedział, St. by więcej do niego nie poszedł. Najlepiej kiedy mówi: oberwanie, przeziębienie lub przelęk. Co to szkodzi, że takie cho-