Do renty inwalidzkiej nie miał prawa, nie miał bowiem przepisanej ustawą ilości tygodni składkowych. Synowie wpadli więc na pomysł, by wystąpić o rentę wypadkową.
S. miał podobno mieć wypadek w fabryce, po którym wystąpiła przepuklina, synowie więc uradzili, by oddać sprawę adwokatowi, który poprowadziłby proces o rentę wypadkową.
Sprawa nie szła gładko, co było zresztą do przewidzenia. Jeśli nawet związek przepukliny z wypadkiem zostałby stwierdzony, to i wtedy renty byłaby z tego tytułu niewielka, nieudolność bowiem S. do pracy bytu skutkiem spraw chorobowych przewlekłych, toczących się w jego organiźmie niezależnie zupełnie od wypadku.
S. tak się procesem przejął, że o niczym innym nie myślał, przestał w nocy sypiać, w dzień nachodził ludzi i każdemu opowiadał, jak chcą go skrzywdzić i nie chcą wypłacić należnej mu renty.
Ostatnio rozwinął się u niego ze»pół paranoiczny, z cechami prześladowczymi i stąd jego biadanie „o Lwów! o Kruków! coście wy ze mnie zrobili“.
Sytuacja takiego inwalidy pracy, pozbawionego zewsząd pomocy, a zdanego na łaskę nieczułej i brutalnej rodziny, jest doprawdy godna pożałowania.
27. IX. Nie ulega kwestii, że działalność ubezpieczeń społecznych byłaby o wiele więcej owocna, gdyby warunki, wśród których działają, były dogodniejsze, gdyby trudności, które piętrzą się na ich drodze, nie były czasem nie do przezwyciężenia.
Cóż z tego, że Ubezpieczalnie wpisały do swego programu dział tak niezmiernie doniosły, jak profilaktyka, kiedy akcja zapobiegawcza w terenie napotyka na nieprzezwyciężone czasem przeszkody.
Czy mieszkania jednoizbowe z rodzinami bardzo licznymi nadają się do tej akcji i czy ona w ogóle w takich warunkach jest możliwa? Albo wczesne poznawanie chorób.
Wyszkoleni i bogaci w doświadczenie lekarze Ubezpieczalni bardzo często stawiają wcześnie diagnozę poważnych chorób, ubezpieczeni jednak rzadko tylko są w stanie wykorzystać to dla swego dobra i wyciągnąć należyte konsekwencje dla poprawy stanu swego zdrowia.
Ubezpieczony robotnik z początkową, ledwo zaznaczoną niedomogą mięśnia sercowego albo w ogóle nie przerywa pracy, albo przerywa ją na czas niedostateczny, nie wystarczający dla zupełnej poprawy zdrowia. Przyczyna zawsze ta sama: trosko o rodziny, obawa utraty pracy.
Albo powrót chorego z sanatorium, gdzie został umieszczony na koszt Ubezpieczalni.
Tam ostatni komfort pod każdym względem: piękne, jasne, suche sale z centralnym ogrzewaniem, z windami, osobnymi jadalniami i czytelniami, z odrębnymi balkonami do werandowania — tu nędzne warunki
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/258
Ta strona została przepisana.