Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/272

Ta strona została skorygowana.

20-letni syn względnie zamożnego rolnika zgłasza się do mnie z nieznacznymi objawami gruźlicy. Krótkie leczenie stawia chorego na nogi. Przechodzi półtora roku. Młodzieniec czuje się dobrze, nic więc dziwnego, że zaczyna uczęszczać na zabawy i tańce. W czasie jednej z takich zabaw młodzieniec wychodzi na dwór (a było to zimą) dla ochłodzenia się. Wystarcza to, aby choroba wybuchła na nowo. Znowu kilka miesięcy leczenia — chory z trudem, przychodzi jednak do sił. Znowu dwa lata względnego zdrowia. W tym czasie chory jedzie zimą kilkadziesiąt kilometrów rowerem do swej bogdanki. I ta eskapada ponownie budzi uśpioną chorobę, lecz tym razem, ani ja, ani szereg innych lekarzy, nie możemy uratować życia chłopcu, który po kilkomiesięcznej chorobie umiera.
Po pewnym czasie zgłasza się do mnie siostra zmarłego, żona pracownika pobliskiej fabryki, z dość poważnymi już zmianami chorobowymi lecz tu warunki leczenia są inne, chora jest członkinią Kasy Chorych i może leczyć się intensywnie i gdy nawet czuje się już zupełnie zdrowa — to również nie ma potrzeby odżałowywać kilku złotych na poddanie się badaniu lekarskiemu co kilka tygodni, gdyż badanie to uprzystępnia jej Kasa Chorych. I choć po kilku tygodniach chora powraca do zdrowia, to jednak co parę miesięcy przychodzi do zbadania. Po paru latach stwierdziłem ponowny powrót choroby, (choć chora czuła się stale zupełnie dobrze), ale zastosowane wczas leczenie znów przywróciło chorą do zdrowia, która od tego czasu jest zdrowa, lecz co kilka miesięcy przychodzi jednak do badania. Stan taki jest prawie regułą dla gruźlików — członków Ubezpieczalni.
Dalszy przypadek. Dwudziestokilkuletni pracownik kupiecki, również członek Kasy Chorych, zgłasza się do mnie z powodu osłabienia, braku apetytu i kaszlu. Stwierdzam początki gruźlicy i kilkumiesięczne leczenie poprawia znacznie stan chorego. Parę lat mija w spokoju. Po paru latach przejściowe przeziębienie wywołuje silną grypę, lecz ta pozostawia po sobie uporczywy kaszel, poty nocne i gorączkę poobiednią.
Skierowałem chorego do prześwietlenia i okazuje się, że mam do czynienia z zaostrzeniem znacznym gruźlicy. Wobec tego chory został skierowany do szpitala, gdzie założono mu odmę, po kilku tygodniach został odesłany do sanatorium, gdzie był kilka miesięcy. Po powrocie z sanatorium, leczył się kilka dalszych lat, nie przerywając zresztą swych zajęć zawodowych. W międzyczasie został znów wysłany do Zakopanego. A dziś zajmuje kierownicze stanowisko w poważnej instytucji i jest ojcem kilkorga dzieci. Jak rozwinęłaby się u niego choroba, gdyby nie był urzędnikiem prywatnym, lecz samodzielnym kupcem! Głowę można dać za to, że gdyby nie był członkiem Kasy Chorych — po kilkumiesięcznym leczeniu, gdy stan jego uległ poprawie, przerwałby wszelkie leczenie i uważał się za zdrowego, a wszystko z powodu oczywistej i nam wszystkim zresztą wrodzonej niechęci do wydawania pieniędzy na leczenie, zwłaszcza, gdy nie czujemy się specjalnie chorzy.