Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/290

Ta strona została przepisana.

zmniejszyłoby wydatki na apteki co najmniej o 60% — zatem szłoby na apteki zamiast 17% — najwyżej 6% dochodu kasy.
Drugim czynnikiem, który niesłychanie wyczerpywał fundusze Ubezpieczalni Społecznych, a jednocześnie też siły i czas lekarzy — to wzywanie lekarzy do najbanalniejszych przypadków chorób — gdzie chorzy mogli być bez szkody dla siebie przywożeni do lekarza.
Pracodawcy rolni, nie chcąc narażać się na odwożenie chorych swymi końmi do lekarza, wzywali niepotrzebnie lekarzy do chorych, którzy w ogóle pomocy lekarskiej nie potrzebowali. Tak np. w pewnym majątku ziemskim wystarczyło, by przemęczony robotnik, czy też niezupełnie zdrowa robotnica nie stawili się rano do pracy, a już wzywano mnie — bym przyjechał na miejsce i stwierdził, co tym ludziom brak i dlaczego do pracy nie przyszli. Na wyjazdy do chorych wypadała zazwyczaj połowa rachunku lekarzy prowincjonalnych, a druga natomiast połowa była likwidowana za porady w gabinecie lekarza, że zaś co najmniej 80% ówczesnych (tj. do r. 1933) wyjazdów można by bez szkody dla chorych zamienić poradami w gabinecie lekarzy, przeto z likwidacji lekarskich odpadłoby 40% ich wysokości — jako równowartość niepotrzebnych wyjazdów, aby zaś ograniczyć wyjazdy — czyli właściwie — niepotrzebne wzywania lekarzy — wystarczyłoby wprowadzić znowu większe dopłaty za wzywanie lekarzy do chorego, natomiast znieść dopłaty za porady udzielane w gabinetach lekarskich. Uwzględniając powyższe — można twierdzić, że jeśli w dotychczasowych warunkach likwidacje lekarskie pochłaniały 17% dochodu kasy — to po wprowadzeniu powyższych dopłat za wzywanie lekarzy — ilość wyjazdów by spadła, a z tym likwidacje lekarskie nie przekraczałyby 10% dochodu kasy.
Co się tyczy szpitali i sanatoriów — to jest oczywistym, iż bez szkody dla ubezpieczonych nie można by wydatków na ten cel wydatniej zmniejszyć i dlatego też przyjmiemy, że w dalszym ciągu na cel ten wydatkować należy około 15% dochodu Ubezpieczalni. Co do sprawy zasiłków chorobowych — to dziś pracownicy rolni są ich najzupełniej pozbawieni, lecz mimo to najmniej na to utyskują. Również i członkowie Kas Chorych — dopominają się zasiłku o tyle, że ustawa im je przyznaje, lecz pracując kilkanaście lat w środowisku robotniczym widzę i słyszę, że zasiłek uważa się za najmniej ważne dobrodziejstwo — grunt to sumienne i troskliwe leczenie — zasiłek odbiera się tylko, ponieważ można go bez trudu otrzymać. Jest natomiast pewnikiem, że jeśli zasiłek chorobowy jest przez ogół ubezpieczonych uważany za rzecz najzupełniej podrzędną w stosunku do świadczeń leczniczych — to dla jednostek niesumiennych, wyzyskiwaczy — jest możność otrzymywania zasiłku niesłychaną przynętą i podnietą do wykorzystywania Kasy Chorych przez symulowanie choroby.
W moim rejonie zatrudnienie ma charakter sezonowy — fabryki wapna zatrudniają latem do 600 pracowników, każdą zimę natomiast tylko około 150.