Za granicą kosztują te części zamienne dosłownie grosze. Ale u nas wprowadzono na te nieodzownie potrzebne dla utrzymania samochodu części zamienne, tak horendalne cła, iż tryb kosztujący w bogatej Ameryce, czy Anglii, około 5 zł, u nas kosztował 60 — 100 zł.
W ten sposób uniemożliwiono poprostu utrzymanie samochodu w dobrym stanie, to też po kilku latach nieremontowane samochody w Polsce przedstawiały sobą kupę żelastwa zdatną najwyżej na szmelc.
Na zakończenie moich wspomnień motoryzacyjnych coś nie tyle tragikomicznego, ile operetkowo-farsowego.
Otóż w pierwszych latach posiadania przeze mnie samochodu był on jedynym w mieście i okolicy autem. To też gdy trzeba było ciężej chorego odwieźć do szpitala — nie mogłem odmówić udzielenia na ten cel mego wozu, a że nie miałem szofera, więc sam musiałem zasiadać do steru i dniem, a częściej nocą, jechać z chorymi do szpitali, odległych o 25 — 40 kilometrów, likwidując za to jedynie jak szofer taksówki — 40 czy 50 groszy za kilometr. Postanowił wykorzystać to w celu dokuczenia mi szanowny burmistrz (zresztą od kilku lat już emerytowany) naszego miasteczka — nie darzący mnie bynajmniej sympatią.
Otóż pewnego dnia otrzymałem urzędowe pismo z Magistratu, iż ponieważ stwierdzono, że użyczam mego wozu do przewozu chorych, przeto na zasadzie tego a tego rozporządzenia „wzywamy Pana do umieszczenia nazewnątrz samochodu dużej tablicy z wyraźnie napisanym nazwiskiem i adresem właścicieli“. Nie miałem czasu i chęci, by studiować Dzienniki Ustaw i wyszukiwać w nich rozporządzenie, na jakie się w piśmie swym Magistrat powoływał. (Sądzę tylko, że odnosiło się ono do pojazdów konnych). Lecz jak żyję nie widziałem samochodu osobowego zaopatrzonego w tablicę z nazwiskiem właściciela. Zainterpelowałem więc w tej sprawie Starostwo — i po kilku dniach otrzymałem ponowne pismo z Magistratu donoszące o anulowaniu poprzedniego zarządzenia.
Po kilku miesiącach pojawiła się na bruku naszego miasteczka taksówka, krótko po tym zjawiła się nawet druga — i od tego czasu mogłem już ze spokojnym sumieniem zrezygnować z pełnienia dodatkowych szoferskich obowiązków odwożenia chorych, a poświęcić się jedynie i wyłącznie pracy zawodowo lekarskiej zatrzymując jednakowoż starego przyjaciela — Forda dla osobistego użytku.
Parę słów o nastawieniu ludności do komunikacji samochodowej. Ludność na ogół nie lubi samochodów i uważa, że jest to niesłychanie kosztowny środek lokomocji i jeśli lekarz za wyjazd samochodem do wsi odległej o 5 kim szosą każe sobie zapłacić 15 zł, to kwota ta rozpada się (w pojęciu kmiotka] na pozycję za wizytę lekarską w wysokości dajmy na to 5 zł, a za użycie samochodu 10 zł. Wobec tego wyrachowany gospodarz woli wysłać konie po lekarza, uważając, że w ten sposób zaoszczędzi sobie conajmniej z 10 zł z likwidacji lekarskiej.
Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/349
Ta strona została przepisana.