kturę. Lecą z góry mniejsze i większe kamienie. Spadają ogromne głazy. Praca wre.
Co kilka dni widzę owoce tej pracy w ośrodku Ubezpieczalni: złamanie uda. Złamanie podudzia. Złamanie ramienia. Potłuczenie głowy. Złamanie kilku żeber.
Bo ci na górze strącają kamienie. A na dole też ktoś musi pracować. „Sami sobie winni“ — mówią osoby z inteligencji. Przecie mogą uważać. Nie widzą, że kamień spada?“
Nie widzą, łamią ręce i nogi. Nie będą mogli wrócić do młota i łopaty. Łopatę trzeba mocno nogą naciskać. Innej roboty nie dostaną. Choć Zakład Ubezpieczeń przyzna kilkanaście złotych renty, rodzina z tego nie wyżyje.
Tak było w 1934 roku w lecie. Potem przeszło. Przez 4 lata był spokój. W tym roku kamień znów zabił chłopa. Widocznie wraca dobra koniunktura.
Podobno jest na świecie stworzenie nazwane inspektorem pracy. Nie widziałam go nigdy w życiu. Nie ma go w naszej menażerii.
Nie należała kobieta nigdy do Chorej Kasy. Przez całe życie po doktorach nie chodziła. Ale w tym roku trzeba było trochę pieniędzy do gospodarstwa dołożyć. Poszedł mąż pracować na torze kolejowym w sezonie.
Skoro się płaci do tej Chorej Kasy, trzeba z niej korzystać. Jest w domu dziecko 5-cio letnie. Chore od 4 miesięcy na nogę. Kolano spuchło. Nie klęśnie i nie obiera. Chociaż leczyli jak mogli. Przykładali ślaz i podbiał. Okładali serwatką. Dobrze doktorowi wymyślać, że dziecko zaniedbali. Nie wiedzieli przecież, że to gruźlica stawu, że z dzieckiem źle. Skąd mieli wiedzieć? Nie mieli Chorej Kasy. A choćby nawet poszli do doktora za pieniądze? Nie mieliby i tak pieniędzy na szpital. Jest jeszcze drugie dziecko chore na oczy. Podobno też gruźlica. Gdy tamto do szpitala wyjedzie, trzeba będzie to młodsze co dzień do tej Ubezpieczalni przynosić. Dziecko 2-letnie, 5 km drogi.
Ciężkie będzie dla matki to noszenie. Bo kobieta przy pierwszym porodzie pękła. Będzie temu 12 lat. Wydostająca się na świat główka dziecka, rozdarła krocze. Rzecz częsta.
Miastowym paniom zdarza się też pęknięcie krocza. Wzywają zaraz lekarza, żeby zeszył. Kilka minut czasu i parę ukłuć igłą. Kroczę zacerowane. Kobieta wiejska do szycia krocza lekarza nie wezwie. Szkoda pieniędzy. Z tego, że otwór będzie większy, nie umrze.
Upłynęło od tego czasu lat 12. Kobieta urodziła jeszcze 7-o dzieci. Ma lat 32. Wygląda na 50. Chodzi i pracuje, kopie w polu. Nosi konewki. Dźwiga snopki.