Strona:Pamiętniki lekarzy (1939).djvu/425

Ta strona została przepisana.
Kulturę trzeba tworzyć.

Pierwszy rok nowego pomajowego okresu przemian społecznych utrwalił się w mojej pamięci między innymi i przez uzyskanie dyplomu doktorskiego. Zaliczenie w poczet osób o najbardziej światłym umyśle obowiązuje: rozpocząłem naukę od początku.
Asystentura na Uniwersytecie zetknęła mnie w sposób bezpośredni i żywy z najmłodszymi medykami. Było dla mnie niespodzianką, że rocznik o sześć lat młodszy wykazywał już inną odmienną postawę duchową wobec życia, rzeczywistości i otoczenia i wprost biegunowo różnił się od rocznika ledwie sześć lat starszego.
Jeżeli starzenie się przejawia się niemocą dogadania się z młodymi, to spostrzeżenie różnic duchowych między rocznikami wskazały, jak łatwo można zostać „młodą konserwą“.
Myślę, że gdyby świeżość, żywotność i wydolność duchową określano i wyznaczano za pomocą oceny punktacyjnej, podobnie jak w sporcie, to wyniki porównawcze byłyby dla wielu osób niespodzianką i dowodem, że są już duchowo emerytami, żyjącymi tylko z kapitału swej minionej pracy twórczej.
Praca w stołecznym szpitalu zetknęła mnie między innymi z chorymi na twardziel mieszkańcami kresów wschodnich, gdzie ta choroba panuje endemicznie (utrzymuje się stale w pewnych miejscowościach). Przemierzyłem kresy w czasie wojny na grzbiecie końskim, widziałem spustoszenie, napatrzyłem się na biedę, nędzę i pierwotność bytowania. Więc obecnie przyjemnie mi było zobaczyć ludzi stamtąd, nie wyrzekających na ciężary wojny, lecz dziękujących organizacji kultury polskiej, która dała im możność prawdziwego leczenia się i usunęła widmo nieuchronnej śmierci z uduszenia. Pozostanie mi w pamięci na całe życie kontakt z tymi ludźmi, którym zarastały krtanie, tchawice i oskrzele, a którym napromieniowywaniem i zabiegami chirurgicznymi przywracano zdrowie.
Wysłuchałem od nich wiele słów wdzięczności pod adresem Kas Chorych, które przysyłały ich na leczenie do Warszawy, gdyż na kresach nie było ani specjalistów lekarzy, ani odpowiednich urządzeń leczniczych.
Dzięki tym chorym zwróciłem uwagę, iż najliczniejszą grupą korzy stającą z leczenia szpitalnego są właśnie osoby należące do ubezpieczenia społecznego.
Zestawiając podziękowania chorych I kresów i lamenty „jaśniepańskich żubrów“ zastanowiłem się nad istotą i treścią kultury. Lubimy opowiadać i szczycić się przynależnością naszą do kultury zachodnio-europejskiej, ale jakże często zapominamy, lub też zgoła nie zdajemy sobie sprawy, co to jest kultura. Jakże często zbiór muzealny, lub poprostu zwykły antykwariat utożsamiamy z kulturą, zapominając, że nawet dzieło sztuki nie jest kulturą, ale tylko jej przejawem i wyrazem. Antykwariusz czy kolekcjoner nie tworzą kultury, a jedynie gromadzą jej dokumenty.