Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/131

Ta strona została uwierzytelniona.


SCENA VII.
Józwowicz sam — potém Stella.
Józwowicz.

Co tu robią ci ludzie, i co ona chce mi powiedziéć? Czyżby?... Ale nie! To niemożliwe. Jestem jakiś niespokojny, ale przecie za chwilę wszystko się wyjaśni.... Ach, jakiż ze mnie głupiec! Ona chce po prostu opowiedziéć, co wié o zdrowiu księcia. To ten księżycowy wieczór tak mnie rozstraja, że mi tylko wziąć gitarę w rękę.

Stella.

(wchodząc) Panie Stanisławie!

Józwowicz.

Jestem tu, księżniczko!

Stella.

Starałam się, żeby pan długo nie czekał. Siądę tu koło pana i pogadamy, tak jak to dawniéj, gdy byłam mała jeszcze i słaba, a pan mnie leczył. Pamiętam, że nieraz zdarzało mi się usnąć, a pan mnie na ręku odnosił śpiącą.

Józwowicz.

Pieszczota całego domu była bardzo słaba wówczas.

Stella.

A dziś, jeśli jest zdrowa, to dzięki panu tylko; jeśli coś umié, to również dzięki panu. Jestem sobie rośliną wypielęgnowaną ręką pana.