Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.
Józwowicz.

Zatem i zasługą i chlubą moją największą. W życiu jakie pędziłem, mało bywa chwil cichych i ciepłych — a spokoju zaznałem w tym domu tylko.

Stella.

Zawsze pan równie dobry — więc téż i ja uważam pana jakby starszego brata. Przecie pan się o to nie gniéwa?

Józwowicz.

Takie słowa pani, to jedyny uśmiech mego życia. Ja panią nietylko czczę, ale i kocham bardzo głęboko — jak siostrę, jak dziecko własne.

Stella.

Dziękuję. W niczyj rozum i prawość nie ufam tyle, ile w pana, i dlatego chciałam pomówić o ważnych rzeczach. Spodziewam się nawet, że to co powiem, ucieszy pana, jak i mnie cieszy, że pan wynosi się coraz wyżéj nad zwyczajnych ludzi. Czy to już pewne, że pan ma zostać posłem?

Józwowicz.

(niespokojnie) Nie! to tylko prawdopodobne. Ale mów pani o tém, co jéj dotyczy.

Stella.

Więc... Ach, Boże!... Pan jednak nie opuści papy: prawda?

Józwowicz.

(oddychając głęboko) O! pani chce mówić o zdrowiu księcia.