Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/206

Ta strona została uwierzytelniona.
Józwowicz.

Lepiéj. Pozwoliłem jéj teraz wstać, bo oboje z Drahomirem o to prosili.

Jerzy.

Z Drahomirem?

Józwowicz.

Tak. On się chce z nią rozmówić. Mają się tu zejść za kwadrans.

Jerzy.

Józwowicz! mnie dusi wściekłość i ból. Drahomir mnie unika.

Józwowicz.

A! ty go przecież nie podejrzywasz?

Jerzy.

Przysięgam, żem się podejrzeniom bronił jak konający krukom, żem gryzł ręce z bólu i rozpaczy, że jeszcze się bronię, ale nie mogę dłużej... nie mogę. Oczywistość bije mnie w głowę obuchem. On mnie unika, on! Na miłosierdzie boże! powiedz mi, żem głupi, że dostałem pomięszania zmysłów, bo się rwie wszystko we mnie...

Józwowicz.

Hamuj się. Gdyby nawet kochał księżniczkę, sercem nikt nie włada.

Jerzy.

Dosyć, dosyć! Tyś miał słuszność, gdyś imię jego pierwszy raz z jéj imieniem połączył. Ja odepchnąłem