Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/209

Ta strona została uwierzytelniona.
Jerzy.

A jéj dać czas do zerwania! Tak jest! tak, jam już przeklęty aż do godziny śmierci; już go będę o wszystko posądzał. On ucieka przedemną.

Józwowicz.

Jerzy!

Jerzy.

Niech mi Bóg przebaczy, jeśli się tu stanie z Karolem coś strasznego.

Józwowicz.

Biédny Jerzy!

Jerzy.

Dość, dość. Pójdę go spytać, kiedy wraca. Uratował mi jedno życie, a zabił dziesięć (chce wychodzić).

Józwowicz.

Gdzie idziesz?

Jerzy.

Spytać go na jak długo wyjeżdża?

Józwowicz.

Chwilę tylko. O co chcesz pytać, szalony? On może niewinny, ale duma zamknie mu usta i zgubi was obydwóch. Stój tu, bo przejdziesz chyba po moim trupie. Nie boję się ciebie — rozumiesz! Oni za chwilę mają się tu rozmówić. Potrzeba ci dowodów, będziesz je miał. Z ogrodu, z ganku nie będziesz ich słyszał, ale zobaczysz. Przekonasz się własnemi oczyma, i może będziesz żałował słów gwałtownych.