Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/245

Ta strona została uwierzytelniona.

uczucie, to jest uczucie nieopisanego strachu. Teraz dopiéro poczuł ku nim ten pruski landwerzysta wyraźniejszą patryotyczną niechęć. Jednakże nie wszystko jeszcze zrozumiał należycie i dlatego spytał znowu:
— To Niemcy będą z Niemcami wojować?
Tu Wojtek jak drugi Sokrates, postanowił pójść drogą porównań i odparł:
— Albo to się twój Łysek z moim Burkiem nie gryzą?
Bartek otworzył usta i popatrzył chwilę na swego mistrza.
— O, prawda...
— Przecie i Austryaki Niemcy — prawił Wojtek — a czy się nasi z nimi nie bili? Toć stary Świerszcz opowiadał, że jak był na onéj wojnie, to Szteinmec krzyczał na nich: „Daléj chłopy na Niemców!” Tylko, że z Francuzami nie tak łatwo!
— O, la Boga!
— Francuzy nigdy żadnéj wojny nie przegrały. Taki, jak ci się do ciebie przyczepi, to się nie wykpisz, nie bój się! Każdy jest chłop, jak dwa albo trzy razy nasz, a brody to ci mają jak żydy. Inszy téż jest czarny, jak dyabeł. Takiego jak zobaczysz, to poleć się Bogu!
— No, to poco my do nich pójdziema? — pytał zdesperowany Bartek.
Filozoficzna ta uwaga nie była może tak głupią, jak zdawało się Wojtkowi, który widocznie pod wpływem urzędowych natchnień, pospieszył z odpowiedzią:
— Jabym téż wolał nie iść. Ale nie pójdziemy my, to przyjdą oni. Niéma rady. Czytałeś, co stało druko-