Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (1883) t. 5.pdf/280

Ta strona została uwierzytelniona.

masz? to jak się masz?... A po francuzku umiesz, głupia?... Musiu, musiu! kto musiu? ja musiu! wiesz?
— Człeku, co z tobą jest?
— Tobie co do tego! Was? done diner? rozumiesz.
Na czole Magdy zaczęła się zbierać burza.
— Po jakiemu ty bełkoczesz? Cóżto, nie umiesz po polsku? To-ci kasztan! Sprawiedliwie mówię! Co z ciebie zrobili!
— Daj mnie jeść!
— Ruszaj do chałupy.
Wszelka komenda robiła na Bartku wrażenie, któremu żadną miarą oprzeć się nie mógł. Usłyszawszy tedy: „ruszaj!” wyprostował się, ręce wyciągnął wzdłuż bioder i zrobiwszy pół-obrotu, pomaszerował we wskazanym kierunku. Na progu dopiéro ochłonął i począł patrzeć na Magdę ze zdumieniem.
— No, co ty Magda? co ty?...
— Ruszaj! marsz!
Wszedł do chałupy, ale upadł na samym progu. Wódka teraz zaczęła mu naprawdę uderzać do głowy. Zaczął śpiewać i oglądać się po chałupie za Frankiem. Powiedział nawet: morgen Kerl! choć Franka nie było. Następnie roześmiał się, dał jeden krok nader wielki, dwa bardzo małe, krzyknął: hurra! i legł jak długi na tapczanie. Wieczorem zbudził się trzeźwy, wypoczęty, przywitał się z Frankiem i wyprosiwszy u Magdy kilkanaście fenigów, odbył tryumfalny pochód do karczmy. Sława jego czynów poprzedziła go już w Pognębinie, gdyż niektórzy żołnierze innych kompanii tegoż samego pułku, wróciwszy wcześniéj, opowiadali jego przewagi pod Gra-